Do Kioto w 2 godziny

 Jesteśmy już w Kioto, poprzedniej stolicy Japonii. W 1868 roku cesarz Mutsushito przeniósł swoją siedzibę do Tokio. 

Do Kioto oddalonego od stolicy o 450 km przejechaliśmy w zaledwie 2 godziny shinkansenem- ekspresowym pociągiem o charakterystycznym kształcie torpedy. 

Nie trzeba kupować biletów z wyprzedzeniem ponieważ wyjeżdżają z Tokio dworca głównego co 8 minut! Bilet kupuje się w automacie, przechodzi przez bramki jak do metra. Potem należy odszukać właściwy tor, nie peron🤪 Trzeba to zrobić punktualnie, bo wg rozkładu japońskich pociągów można ustawiać zegarki. Jednak, jak się spóźnimy na nasz pociąg, możemy wsiąść do kolejnego, ale bez rezerwacji miejsca - w specjalnych wagonach non-reserved. Shinkansenem Nozomi - „mieć nadzieję” przejeżdża przez miejscowości leżące u podnóża najsłynniejszej góry - wulkanu Fuji. Już w Tokio nam powiedziano, że latem rzadko widać wierzchołek z powodu dużej wilgotności. Tak oto w 42 minucie jazdy ekspresu patrzymy na Fuji przykrytą pierzynką chmur, szkoda…

Do Kioto przyjechaliśmy przed godzinami zameldowania, więc walizkę zostawiamy w skrytce na dworcu. Na każdej stacji kolejowej i każdej stacji metra są płatne skrytki jednodniowe. Daje to możliwość szybkiego podróżowania po Japonii. Rano można pojechać do miejsca oddalonego o 500 km, zwiedzić je i tego samego dnia kolejnym pociągiem pojechać dalej. 

My jednak zostaniemy w Kioto kilka dni. Znaleźliśmy tym razem nocleg o większej przestrzeni. Wynajmujemy mały japoński domek -  machiya. Jest to zmodernizowana wersja tradycyjnego, bo toaleta i ubikacja są w środku. Cała konstrukcja łącznie z dachem sjest drewniana. Wszystkiego drzwi są przesuwne, łącznie z wejściem głównym. Wchodzi się do małego przedsionka i tam trzeba zostawić buty. Wchodząc dalej napotykamy na wysoki próg i od tej części domu można się poruszać boso lub w delikatnym w obuwiu - kapcie jednorazowe. Na parterze jest kuchnia - ta już nowoczesna, wyposażona w potrzebne sprzęty oraz jadalnia. Najciekawszym pomieszczeniem na parterze jest pokój do picia herbaty- specjalny niski stolik i poduchy do siedzenia. Ponieważ to pomieszczenie może służyć, a kiedyś na pewno służyło, do spania, ma podłogę wyścieloną matami tatami. Na piętrze są dwie sypialnie tradycyjne z futonami. Na szczęście każde z pomieszczeń jest wyposażone w klimatyzację, bez tego zbawiennego urządzenia nie dałoby się spać. 



Kioto jest dużym miastem, z pięknie zachowaną starą, tradycyjną częścią- dzielnicą Gion. To w niej nadal zamieszkują Geisze oraz młode adeptki Maiko uczą się fachu. Geishe z Kioto określają siebie jako Geiko- „kobiety sztuki”. Z powodu przekraczania granic wyczucia, smaku a po prostu braku szacunku przez gaijin’ów (obcokrajowców) wprowadzono zakaz fotografowania tych kobiet, a jego złamanie grozi karą wysokiej grzywny. 
Na ulicach Gion co chwilę można się natknąć na pseudo-geisze, czyli poprzebierane, wystylizowane turystki, najczęściej Chinki. Po kilku godzinach w salonie stylisty wychodzą na przechadzki po ulicach, drepczących małymi kroczkami w chodakach na koturnie, 
ściągając na się wzrok innych. Nie da się ukryć, że też im się przyglądam i jestem pełna podziwu. Kimono, a właściwie yukata-wersja letnia, składa się z kilku elementów, pas obi dość ciasno przylega, a na dworze ukrop. Makijaż wymagający sporo staranności, by nie spłynął z potem i przepięknie udrapowany koczek upiększony zdobnymi szpilkami do włosów. 
Dzisiejszy Gion to dzielnica rzemieślników, restauracji, sklepów. Pierwotnie było to miejsce rozrywek i uciech. 


   




Komentarze